sali obrad, czy też prowadzi negocjacje, w wyniku których można stracić całe swe życie, terytorium i wolność</></> - zauważył we właściwy sobie sposób, bez owijania w bawełnę, nazywając spotkanie <q><transl>"farsą"</></>.<br>Paisley ma własny plan, który dziś chce przedstawić premierowi Tony'emu Blairowi. Nie chce podobno tworzyć rządu. Uważa, że wystarczy, gdy sprawy prowincji będą prowadzić komisje wyłonione przez parlament. Ale czy inne partie zechcą na to przystać? Nic na to nie wskazuje.<br>Na czym zatem zasadza się ów optymizm, zalecany nie tylko przez Michaela Reissa? Nikt nawet nie próbuje tego wyjaśnić. Tylko Paul Murphy, brytyjski minister ds. Irlandii Północnej, wykazał chwalebne wyczucie realiów