Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
narzeczonego? Nie wiedziałam. Starałam się tylko delikatnie dać mu do zrozumienia, że nie jest w moim typie. Widocznie nie zrozumiał.
Wreszcie szef Katarzyny przestał się hamować. Pewnego dnia, kiedy przyszła do jego gabinetu z dokumentami do podpisania, zamknął drzwi na klucz i zaczął ją namiętnie całować.
- To było jak zimny prysznic - denerwuje się Katarzyna. - Wtedy powiedziałam mu, że nie jestem osobą samotną i nie życzę sobie, żeby traktował mnie w taki sposób. Tym bardziej że nigdy nie przyjęłam od niego żadnego zaproszenia na kolację czy do kina. Był w szoku, potem powiedział, że to przecież żarty. Myślałam, że wszystko się już
narzeczonego? Nie wiedziałam. Starałam się tylko delikatnie dać mu do zrozumienia, że nie jest w moim typie. Widocznie nie zrozumiał. <br>Wreszcie szef Katarzyny przestał się hamować. Pewnego dnia, kiedy przyszła do jego gabinetu z dokumentami do podpisania, zamknął drzwi na klucz i zaczął ją namiętnie całować. <br>- To było jak zimny prysznic - denerwuje się Katarzyna. - Wtedy powiedziałam mu, że nie jestem osobą samotną i nie życzę sobie, żeby traktował mnie w taki sposób. Tym bardziej że nigdy nie przyjęłam od niego żadnego zaproszenia na kolację czy do kina. Był w szoku, potem powiedział, że to przecież żarty. Myślałam, że wszystko się już
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego