Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
śnieg jeszcze skrzypiał pod butem.
Teraz patrzę na najbliższy, senny krzak bzu.
Kwitnie jeszcze śnieżną bielą.
Ale oto nadc hodzi lekka fala wiatru.
Zimowe kiście bzu zaczynają opadać.
Wiatr jest na razie ledwo wyczuwalny, choć w górach wali już pokosy lasów.
Do kamienicy; w której mieszka Franek, wchodzę dwie minuty przed dwudziestą drugą.
U góry słyszę kroki, znajome głosy, damskie świergoty.
Miły bas Magnificencji oraz napięty tre mą tenorek Piaskawego.
Mam niezły słuch - a w uniżonym tenorku już wibrują nutki uszczęśliwionej pychy.
Nic dziwnego! Od wieków nikt nie sprawił doktorowi Piaskawemu tak wspaniałego prezentu, jak Materna swym zaproszeniem.
A jest on
śnieg jeszcze skrzypiał pod butem.<br>Teraz patrzę na najbliższy, senny krzak bzu.<br>Kwitnie jeszcze śnieżną bielą.<br>Ale oto nadc hodzi lekka fala wiatru.<br>Zimowe kiście bzu zaczynają opadać.<br>Wiatr jest na razie ledwo wyczuwalny, choć w górach wali już pokosy lasów.<br>Do kamienicy; w której mieszka Franek, wchodzę dwie minuty przed dwudziestą drugą.<br>U góry słyszę kroki, znajome głosy, damskie świergoty.<br>Miły bas Magnificencji oraz napięty tre mą tenorek Piaskawego.<br>Mam niezły słuch - a w uniżonym tenorku już wibrują nutki uszczęśliwionej pychy.<br>Nic dziwnego! Od wieków nikt nie sprawił doktorowi Piaskawemu tak wspaniałego prezentu, jak Materna swym zaproszeniem.<br>A jest on
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego