przy okazji zawodowych obowiązków, za każdym razem rzucamy się na siebie z radością i nic ani nikt, łącznie z reżyserem, nie jest nam w stanie przeszkodzić w gadaniu i w cieszeniu się z tego spotkania...<br>Mówię do niego "Żorż". Dlaczego?<br>Słyszałam tyle razy, w wielu miejscach na świecie, jego imię przekręcane: Żerzi, Jerzi, Jurak. Ale odkąd poznałam go naprawdę - a było to w Paryżu - został Żorżem.<br>Jurek zawsze był mrukiem. Milczącym, zamyślonym, niechętnym, mrocznym typem, czytającym przy każdej okazji i w każdym towarzystwie książki. Przez całe lata nie słyszałam i mało kto słyszał, żeby cokolwiek mówił, oprócz tekstów ról, oczywiście.<br>Pewnego