podrzuty maszyny wybijają ze zdania co drugą głoskę.<br>- Pan widzi. - Paskudna ro-obota, co? - Pan widzi.<br>- Ale przynajmniej fo-orsa!<br>- Akurat! (zaciągnął się mocniej papierosem - oczywiście, my, z miasta, wkupujemy się zawsze w takich razach papierosem, papieros, psiakrew, i papieros, ten ironiczny rewanż tropików za wodę ognistą znów stał się przekupną trucizną w rękach miejskich konkwistadorów), dniówka jak dniówka, i już.<br>- Ale chyba stawka podwójna, potrójna, i jakieś dodatki, jeśli w takim błocie, na takim odludziu?<br>- Stawka, panie, normalna, jak wszędzie przy drogach.<br>- To po co robicie w takim cholernym tempie?<br>- Żeby prędzej skończyć.<br>- Splunął za szybę, ślina zalśniła w słońcu