Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 46
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
dla nas emocjonującym przeżyciem.
Wcześniej cała przemyślność - moja i moich koleżanek lub kolegów - skupiała się na możliwie dobrym ukryciu pośród bagażu kilku lub kilkunastu książek i czasopism.
Czasem to się udawało, czasem nie.
Niektórzy zagrzebywali je jak najgłębiej, inni kładli dla niepoznaki na wierzchu, jeszcze inni grali va banque, próbując przemycać od razu całą walizę nieprawomyślnych druków, celnikowi zaś podsuwali łup smakowitszy w postaci czasopisma pełnego gołych panienek.
Książki, co tu dużo mówić, przydawały się.
Podstawowy materiał do pracy doktorskiej przywiozłem do Polski pod tapicerką drzwi mojego trabanta.
Jakaż radość, kiedy usłyszałem na granicy: "Można jechać!".
Proceder ten zna każdy, kto
dla nas emocjonującym przeżyciem.<br>Wcześniej cała przemyślność - moja i moich koleżanek lub kolegów - skupiała się na możliwie dobrym ukryciu pośród bagażu kilku lub kilkunastu książek i czasopism.<br>Czasem to się udawało, czasem nie.<br>Niektórzy zagrzebywali je jak najgłębiej, inni kładli dla niepoznaki na wierzchu, jeszcze inni grali &lt;foreign&gt;va banque&lt;/&gt;, próbując przemycać od razu całą walizę nieprawomyślnych druków, celnikowi zaś podsuwali łup smakowitszy w postaci czasopisma pełnego gołych panienek.<br>Książki, co tu dużo mówić, przydawały się.<br>Podstawowy materiał do pracy doktorskiej przywiozłem do Polski pod tapicerką drzwi mojego trabanta.<br>Jakaż radość, kiedy usłyszałem na granicy: "Można jechać!".<br>Proceder ten zna każdy, kto
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego