ubrać.<br> Wąziutką, wysadzoną kocimi łbami uliczką, przypominającą siodło,<br>zeszliśmy jeszcze bardziej w dół i od zmurszałego drewnianego mostku na<br>strumyku zaczęliśmy się wspinać łagodnie pod górę, osłonięci od strony<br>Wisły księżowskim sadem, który jednak nie stanowił zapory dla wiatru.<br>Byliśmy przez ten wiatr spychani, tarmoszeni, a przy mocniejszych<br>podmuchach chłód przenikał mnie do kości. Weszliśmy w rząd starych lip,<br>rosnących po obu stronach dróżki, i stanęliśmy przed czerwoną budowlą<br>kościoła.<br> - To jesteśmy na miejscu - powiedział, lecz dalszych jego słów nie<br>usłyszałem, bo silny podmuch zatargał nagle drzewami, z szumem<br>przesiewając się przez poplątane konary.<br> Na szczęście po wejściu do kościoła wiatr