idącej po moście przodem, strasznym się gniewem zapalił. Wzniósł się znad Prądnika, rogiem w most od spodu uderzył, dziurę w nim wybił, biedne zwierzę porwał za nogi i rzucił z wściekłością w dolinę, aż mózg się rozprysnął. <br>Murarz dziurę chciał naprawić, ale daremnie. Wszystko, czym ją zapychał, waliło się w przepaść, gdy tylko nogę postawił. Całe szczęście, że był ostrożny i nie szedł śmiało, lecz kroku próbował, boby go kusy dostał był w swe szpony. Aż w końcu murarz naprawy zaniechał i w moście została się dziura. Dziwowali się jej ludzie, zjeżdżający się zewsząd, aby most oglądać, i stąd powstało przysłowie