załomotały kopyta, zaparskały konie.<br>- Jest sam - zawołał Fryczko von Nostitz, którego z kolei zdradzał głos młody i miły. - Nikt za nim nie jedzie.<br>- Pozory potrafią mylić - powtórzył Czirne.<br>Z nozdrzy jego konia biła biała para. Podjechał blisko, zupełnie blisko, tak że zetknęli się strzemionami. Byli na wyciągnięcie ręki. Reynevan z przerażającą jasnością zdał sobie sprawę, dlaczego. Czirne sprawdzał. Prowokował. <br>- A ja - powtórzył z ciemności Italczyk - mówię, co by go nożem po gardle. <br>- Nożem, nożem - uniósł się Czirne. - U was wszystko proste. A mnie potem spowiednik dziurę w brzuchu wierci, nęka, wypomina, pry, to wielki grzech ubić bez powodu, trzeba mieć, pry