tylko bata do poganiania.<br>Jego późniejsze wyjaśnienia, zawarte w książkach i wywiadach, są kłamliwe i niezgodne z tym, co wyprawiał na swoim poletku działania. Rozprawił się z profesurą w wyższych szkołach artystycznych, blokował książki, penetrował pisma i ich redakcje. Nazwałbym go Zarakowskim polskiej kultury i chyba nie ma w tym przesady. Pozornie wydawało się, że to swój chłop. Lubił towarzystwo, zwłaszcza kobiece, pił wódkę i chętnie bankietował, gdy tylko nadarzyła się okazja. Ale była to tylko przykrywka osłaniająca nieprzejednanego, zaprzedanego partyjniaka. Jerzego tolerował, gdyż zapewne chroniły go wyższe władze.<br>Jerzy opowiadał mi kiedyś, gdy już przeniósł się do Warszawy, że Sokorski