nocy Iw zaczęła unikać sławnego łowcy komunistów, jak niekiedy złośliwie nazywano S... Starała się nie wchodzić mu w drogę, co, niestety, w "Adrii" było niemożliwe. A już na pewno szczególnie trudne dla takiej gwiazdy, jaką właśnie stała się Iw.<br> Tymczasem S., ilekroć spotykał teraz Iw, natychmiast wypytywał i przepytywał, niemal przesłuchiwał ją o każdą znajomość, o każdy ukłon i uśmiech przesłany znajomym przy stoliku. I tak jak początkowo była dumna, że poznała eleganckiego pogromcę szpiegów i superpolicjanta pachnącego perfumami i brylantyną, tak teraz zaczęła się go obawiać, a może nienawidzić.<br> Nie tylko jego się obawiała... Wcześniej także unikała dawnego kolegi ze