już zamknięty rozdział, chodzi o to, że synek jest bardzo do niego przywiązany, a on go nie traktuje poważnie. Zabiera małego do kina, do McDonald'sa, kupuje mu drogie zabawki, a jednocześnie płaci tak śmieszne alimenty, że muszę się nagimnastykować, by kupić Kubie buty, ubrania, coś lepszego do jedzenia... Poza tym, przychodzi do nas, kiedy chce i jak mu wygodnie. Czasem tygodniami nie daje znaku życia i nie mogę wtedy patrzeć, jak mały tęskni. Zawsze ma wymówkę. On to ten cudowny tatuś od święta, a ja szara mysza od codziennych kłopotów. Beata</><br><br><br>Postaraj się ustalić lub wręcz narzucić stałą częstotliwość spotkań. Jeśli