też zajrzał do chaty. Pachniało piernikami. Kobieta wygarniała je właśnie z pieca, a mężczyzna przy oknie ślinił obrazki i na ciepłe jeszcze serduszka dużym palcem przyciskał. Na obrazkach pan z panną się całował przy aniołku z wielką strzałą. A ten, co ślinił, był mały, z kaczym nosem, spod którego wyłaziły przygniecione wąsy.<br>- Panie wójcie, ja za interesem. - A bo co?<br>- "Arka" potrzebna.<br>- To sobie zróbcie. Nad Żabim Skrzekiem, zara koło Walczaka - miejsce niczego, gront suchy.<br>- I place, panie Kozłowski. - Ii, na to mamy czas.<br>- Nie mamy, panie Kozłowski. Musi być w try miga. Dziś place zajmiemy, jutro zbudujemy. Forsę mamy.<br>- Macie