były zwolnione - zdawało się, że sale zapełnione są jakąś półstałą substancją, w której ludzie poruszali się jak ukwiały na dnie morskim. Jedynie dzienniki wprowadzały pewien zamęt - kelnerzy szukali ich po całej kawiarni, zamawiali je u gości, zastrzegali sobie pierwszeństwo po przeczytaniu. Najbardziej złościły ich mało poczytne, jednoegzemplarzowe czasopisma. Wieliński, na przykład, od dłuższego czasu szukał "Kuriera Kresowego". "Pierona - mówił sam do siebie - do jakiej to dziury się zapchało?" Wreszcie zaczął się rozpytywać u kolegów.<br>- Panie Bandera, czy dzisiaj był "Kresowy" przyniesiony? - No przecież pan ma dzisiaj służbę, to pan go oprawiał, nie? - Panie Wesołowski, nie widział pan gdzie "Kresowego"? - Widziałem, szedł