zalał mu oczy i nos, <br>wywalił język i sapał jak szczeniak jamniczki Zuzi, <br>gdy forsował schody na wysokie półpiętro.<br>Już w górze, na belce, obejrzał nogę. Głupstwo, <br>skóra zdarta od kostek po łydkę, ale krew leci tylko z jednego <br>miejsca. Napluł porządnie, roztarł. Na dole, kiedy już <br>zejdzie z płotu, przyklei liść babki. Do wesela się <br>zagoi, jak mówią dziewczyny.<br>Odsapnął, pociągnął ostatni raz nosem i zaczął <br>kontemplować świat wokół.<br>Dom zakrywały wysokie krzaki i drzewa. Sterczał nad nimi <br>komin kotłowni i kawałek dachu głównego budynku, <br>ale czy komin i dach to prawdziwy świat? Ulicą nikt nie <br>szedł, na przejeździe kolejowym