widzieć, jak cywil, chwyciwszy kartkę niesionego z narażeniem życia zadrukowanego papieru, rzuciwszy okiem na niezmienne tytuły, w których omawiano przyczółek nad Warką i wzmożoną pomoc lotniczą sprzymierzonych, ciskał ją pod nogi kolporterce.<br>Ogromna oszklona tablica lokatorów wyszczerzająca białe zęby wizytówek nie istniejących ludzi. Ze zburzonego przez "krowę" skrzydła gmachu niosło <page nr=333> przykry swąd spalenizny. Olo skręcił na schody. Wszedł w pierwsze drzwi na półpiętrze.<br>Jerzy był pierwszym, którego zobaczył. Leżał z obu rękami założonymi na kark, nogi miał podkurczone, jak ranny w brzuch. Olo poznał go jakoś tak od razu. Gdy pochylił się bliżej, pewien był, że uległ złudzeniu. W obrosłej, wychudzonej