Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
palce, wyciągnięte ręce matek, ojców, dłonie wijące się bezsilnie w powietrzu. A ksiądz wciąż jak słup soli stał i nie błogosławił nawet.
- Panie Zygmuncie! Panie Zygmuncie! - usłyszał jęk.
Odwrócił się. Rybek leżał na noszach z dymiącymi kikutami i patrzył w jego stronę. Oczy rozsadzało cierpienie. Sanitariusz podbiegł czym prędzej i przykrył Rybka białym prześcieradłem.
- Kurwaaa, nieee! Nieee! - Zygmunt wrzasnął przeciągle.
Odepchnął stojących najbliżej i zaczął przeciskać się przez tłum. Szybciej, jakby płynął przez stężone ciała. Żywe ciała, bezradne, wyczekujące nie wiadomo na co. Na śmierć, nadzieję, ogień, dymiący ból.
Przy warzywniaku, z dala od ludzi, zatrzymał się, skulony, z trudem łapał
palce, wyciągnięte ręce matek, ojców, dłonie wijące się bezsilnie w powietrzu. A ksiądz wciąż jak słup soli stał i nie błogosławił nawet.<br>- Panie Zygmuncie! Panie Zygmuncie! - usłyszał jęk.<br>Odwrócił się. Rybek leżał na noszach z dymiącymi kikutami i patrzył w jego stronę. Oczy rozsadzało cierpienie. Sanitariusz podbiegł czym prędzej i przykrył Rybka białym prześcieradłem.<br>- Kurwaaa, nieee! Nieee! - Zygmunt wrzasnął przeciągle.<br>Odepchnął stojących najbliżej i zaczął przeciskać się przez tłum. Szybciej, jakby płynął przez stężone ciała. Żywe ciała, bezradne, wyczekujące nie wiadomo na co. Na śmierć, nadzieję, ogień, dymiący ból.<br>Przy warzywniaku, z dala od ludzi, zatrzymał się, skulony, z trudem łapał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego