Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
mówię, że ma ślicznego pisia,
a gdy wszyscy opuścili łazienkę, my nie wyszliśmy z nimi, zostaliśmy jeszcze przez chwilę pod wspólnym natryskiem, i nie było tam nikogo prócz nas dwojga, i stanęłam na palcach, i pocałowałam go prosto w usta, i zawisłam mu na szyi, i objęłam go nogami, i przylgnęłam do niego brzuchem...
i wracaliśmy, trzymając się za ręce, przez brezentowy labirynt do naszego namiotu, sami, jakby okryci niewidzialnym płaszczem ukojenia, i nim stałam się na powrót chłopcem, długo jeszcze rozpamiętywałam niezwykłość tego niespodzianego zbliżenia,
kiedy zaś wieczorem, po kolacji, po angielsku obfitej i niesmacznej, leżeliśmy już w swoich łóżkach
mówię, że ma ślicznego pisia,<br>a gdy wszyscy opuścili łazienkę, my nie wyszliśmy z nimi, zostaliśmy jeszcze przez chwilę pod wspólnym natryskiem, i nie było tam nikogo prócz nas dwojga, i stanęłam na palcach, i pocałowałam go prosto w usta, i zawisłam mu na szyi, i objęłam go nogami, i przylgnęłam do niego brzuchem...<br>i wracaliśmy, trzymając się za ręce, przez brezentowy labirynt do naszego namiotu, sami, jakby okryci niewidzialnym płaszczem ukojenia, i nim stałam się na powrót chłopcem, długo jeszcze rozpamiętywałam niezwykłość tego niespodzianego zbliżenia,<br>kiedy zaś wieczorem, po kolacji, po angielsku obfitej i niesmacznej, leżeliśmy już w swoich łóżkach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego