programie telewizji.<br>Przypadek pierwszy: Władysław Bajwoluk z Kazimierówki, były robotnik przymusowy. Jego podanie utonęło na 5 lat w stercie innych, a gdy wreszcie dostał odpowiedź, była ona negatywna. Tymczasem w gminie Cheine, gdzie w czasie wojny trafił Bajwoluk, zmarł ostatni świadek, który mógłby go jeszcze pamiętać i zaświadczyć, iż pracował przymusowo. Efekt: żadnego odszkodowania, żadnego dodatku do 300-złotowej renty.<br>Przypadek nr 2: 93-letni Władysław Olejniczak z Bydgoszczy, były więzień gestapo, również odpowiedź negatywna. Biuro zaniechało poszukiwań, gdyż tłumacz opierając się na zaleceniu "tłumaczyć krótko" przetłumaczył wyłącznie termin "aresztowany" bez podania przez kogo, zabrakło więc informacji najważniejszej, umożliwiającej dalsze dochodzenia