się innym litewskim lewicowcom. Po przyłączeniu Wilna do Litwy jakoś uładził się z władzami, dawne grzeszki przyschły, i zaczął pracować w gazecie liberalno-demokratycznej czy socjalistycznej, "Lietuvos Żinios". Kiedy jako korespondent tej gazety, a więc prasy neutralnego kraju, pojechał do Berlina, Litwa nagle przestała istnieć i Ancewicz raz jeszcze stracił przynależność państwową. Potem, po zajęciu Litwy przez Niemców, zdołał powrócić i otworzył kancelarię adwokacką w Szawlach. Tam to, na Żmudzi, spotkał się znów z naszym wspólnym przyjacielem, Teodorem Bujnickim, który schronił się z rodziną we dworze swoich krewnych, bo w Wilnie Gestapo rozwaliłoby go natychmiast jako świeżo-upieczonego poetę komunistycznego. Bujnicki bał