mały przerażony zwierzaczek, którego ogrom niespodziewanego nieszczęścia i bólu przerasta, jest dla niego nie do zniesienia, a więc instynktownie się chroni w zawsze wierne i opiekuńcze ramiona matki. Poza przeżytym strachem o jej życie, to było chyba najgorsze. Krzyczała stanowczo - Kurtka, buty, do domu! Garnęła się przy tym do mnie, przytulała, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, że to właśnie ja, rodzona matka, wprawdzie nieumyślnie, lecz jakże bezmyślnie mogłam ją dzisiaj zabić. <br>Na razie na najbliższą noc musiała zostać pod obserwacją w szpitalu. Była tak zmęczona, że nawet nie oponowała. Szczęśliwie, gdyż nie wiem, czy znalazłabym dość siły, aby odejść