SchirrŁ wiedźmina. Sam o to prosiłem...<br>Wówczas, na początku września, gdy w nasze ręce wpadła Yennefer.<br>Świat, jeszcze przed chwilą będący nierealną, miękką i błotniście lepką czernią, nabrał raptownie twardych powierzchni i konturów. Pojaśniał. Urealnił się.<br>Yennefer otworzyła oczy, wstrząsana konwulsyjnym dreszczem. Leżała na kamieniach, wśród trupów i smołowanych desek, przywalona resztkami takielunku drakkara "Alkyone". Dookoła widziała nogi. Nogi w ciężkich butach. Jeden z tych butów przed momentem kopnął ją, cucąc.<br>- Wstawaj, wiedźmo! <br>Znowu kopniak, odzywający się bólem aż w korzeniach zębów. Zobaczyła pochylającą się nad nią twarz.<br>- Wstawaj, powiedziałem! Na nogi! Poznajesz mnie?<br>Zamrugała oczami. Poznała. To był typ, którego