natrafiła na coś gorącego i mokrego - ciepłe śluzowate gniazdo, pulsujące od bioprądów, parzące witalnością. Żywe. I ten nagły smród, woń świńskiego gnoju, błota, fermentacji. Najostrożniej, jak mógł, bardzo powoli, po milimetrze cofnął dłoń. Ciszę przerwało następne głośne parsknięcie.<br>Kolejna błyskawica, jak kolejne pstryknięcie kontaktem świetlówki wielkiej na pół nieba. Ciemno-pstryk-jasno- -pstryk-ciemno. To, co w ułamku sekundy ujrzał przed sobą Anglik, zauważył także zza ogrodzenia Carlos.<br>- O, w pizdę palec, stary, pomyłka szpiega - jęknął z zawodem w głosie. Prawie nie było go słychać w powiewach nocnego wiatru, zwiastujących, że chmura znad miasta przesuwa się coraz bliżej. - Lwy cię miały