nudę.<br>- A pan sąsiad to zawsze jakby z wiedeńskich żurnalów świeżo wykrojony! - sepleniła młodsza, krzywiąc w uprzejmym uśmiechu twarz białą i gąbczastą, pełną dobrodusznych fałdów.<br>- Nazbyt pochlebny osąd, łaskawa dobrodziejko! skłonił się skromnie pan Ksawery, którego starannie utrzymana powierzchowność w istocie odbijała od szarych, po domowemu zaniedbanych postaci gospodarza i pułkownika.<br>- Nie dziwota, pan sąsiad w wojażach corocznie... nie rdzewieje w swej parafii jak, na ten przykład, my tutaj - stwierdziła melancholicznie starsza z dam, drobna i sucha, o dziwnie ostrych, świdrujących oczach.<br><page nr=63> - Te, te, te! - warknął pułkownik, podrażniony widokiem zastawionego stołu. - Rdzewieje, nie rdzewieje; a kawa stygnie...<br>Dama przeszyła go wzrokiem