Ziemia skostniała, a mrozy zwaliły się takie, że ptactwo martwiało w locie. Zima nastała straszna i wczesna. Jeszcze liście drżały na gałęziach, gdy ona nadleciała, przez Boreasza wściekłego pędzona. Przez długie tygodnie nie wiedziano w starym domu Gąsowskich, co się dzieje za lasami. Pani Domicela Gąsowska dogorywała, lecz nie chciała puścić ducha. Jakże jej odchodzić ze świata, nie dowiedziawszy się, co się stało na dalekiej północy, gdzie zima jest okrutniejsza jeszcze? Wprawdzie ksiądz Koszyczek pocieszał ją ślicznie, że nawet żywioły muszą być posłuszne temu, co włada połową świata, była to jednakże pociecha-więcej piękna niż rozumna. Wreszcie wieści przebrnęły przez śniegi