Jeszcze utrwalić zdążył na taśmie.<br>Samolot runął prosto do morza,<br>A pan Soczewka bujał w przestworzach.<br>Wiatr nim tarmosił, wiatr go unosił<br>I do nieznanych lądów niósł co sił.<br><br>Tak tedy lecąc w kierunku wschodnim<br>Dostrzegł nasz lotnik, że las jest pod nim,<br>I to w dodatku nie las, lecz puszcza.<br>Na nią spadochron zwolna się spuszcza,<br>A pan Soczewka kręci zawzięcie<br>I robi z góry ostatnie zdjęcie.<br><br>Spadochron opadł, lecz tak fatalnie,<br>Że pan Soczewka zawisł na palmie.<br>Rzekł więc z humorem: - Panowie, przerwa.<br>Dwa kokosowe orzechy zerwał,<br>Szybko rozłupał, zjadł z apetytem,<br>Mleczkiem ze środka popił je przy tym