Gnädige, przyniosła pieluszkę z powrotem, pan od cygar proponował. żeby damy tak grymaśne nie opuszczały nigdy swoich prywatnych parków, jakiś przechodzień zatrzymał się. <br>Róża wśród tego zamętu powolutku zapinała rękawiczki. W momencie najgorętszym wstała, uśmiechnęła się, podeszła do wózka. Niania skoczyła ku obronie pupila, ale niemowlę leżało spokojnie - błyszczące świeżością, pyzate... Zanim kto zdążył dech złapać, Róża pochyliła się nad nim i zamknęła w dłoni rozchyloną automatycznie piąstkę. Bobuś zmrużył oczy, zaraz jednak rozciągnął błogo usteczka i gruchnął jak gołąbek. Odpowiedziała mu. Powiedziała mu coś równie bezsilnego, niepojętego, namiętnego. Jakieś ptasie słówko. I ucałowała pulchną rączkę. To wszystko stało się w