Typ tekstu: Książka
Autor: Bratny Roman
Tytuł: Kolumbowie - rocznik 20
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1957
ręką machnął za siebie, gdzie oświetloną szparą, jak stado polnych koników, wyskakiwały cykady krótkich dźwięków - to zadzwoniłem. Zadzwoniłem - powtórzył.
- Przez telefon? - Jerzy bełkotał jak ogłupiały.
- A co? No, niedokładnie, ale powiedziałem: to nie było tak z tym lokalem, szczegóły podam jutro, wszystko odzyskałem.
- Wszystko?
- No, bo przecież oddamy to, cośmy rąbnęli. Z ciebie już się zrobił polityk.
Chcesz zawsze wiedzieć co i jak. A ja nie chcę wcale dyskutować, i zadzwoniłem. - Zygmunt zaczął przeklinać. - Powiedziałem Junoszy, jutro idziemy obaj do raportu, opowiemy co i jak, i spokój...
Zygmunt bał się teraz milczenia Jerzego.
- A żebyś wiedział, jak się tamten kulawy na
ręką machnął za siebie, gdzie oświetloną szparą, jak stado polnych koników, wyskakiwały cykady krótkich dźwięków - to zadzwoniłem. Zadzwoniłem - powtórzył.<br>- Przez telefon? - Jerzy bełkotał jak ogłupiały.<br>- A co? No, niedokładnie, ale powiedziałem: to nie było tak z tym lokalem, szczegóły podam jutro, wszystko odzyskałem.<br>- Wszystko?<br>- No, bo przecież oddamy to, cośmy rąbnęli. Z ciebie już się zrobił polityk.<br>&lt;page nr=132&gt; Chcesz zawsze wiedzieć co i jak. A ja nie chcę wcale dyskutować, i zadzwoniłem. - Zygmunt zaczął przeklinać. - Powiedziałem Junoszy, jutro idziemy obaj do raportu, opowiemy co i jak, i spokój...<br>Zygmunt bał się teraz milczenia Jerzego.<br>- A żebyś wiedział, jak się tamten kulawy na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego