tej strasznej tajemnicy, na którą K wolał zamknąć oczy. Musiał przeczuwać, że to "ja" jest nieuchwytne, być może powątpiewał zgoła w jego istnienie. Dlatego też to, co w rzeczywistości uchwycił, na papierze zdefiniował, jest tak puste i wyzute z uczuć, pamięci, pożądania, wiary, nadziei, przerażenia, bólu. Ta jaźń, czysta myśl raczej, która istnieje przez minutę może, jest fikcją, stanowi pozór gwarancji, a nie gwarancję samą.<br>Ty i ja możemy poszczycić się majestatyczną wspólnotą przeżyć, możemy wspominać dalekie podróże, romantyczne schadzki, kłótnie, koncerty, kolacje w wytwornych restauracjach i śniadania w przydrożnych kafejkach. Matka Ewa dała nam nie tylko idylliczną miłość Ruty, lecz