na taki upał, po drodze kostropatej,<br>zdziabanej przez krowy, konie, wozy, mimo starego serca i siwych<br>włosów. Z daleka już czułem jego zmęczenie, jego oddech ciężki i<br>spieczony, lecz zawzięty.<br> Coraz wolniej zresztą biegł, truchtem już tylko, chociaż widać było,<br>że wkłada w to tyle wysiłku, ile by na świeży rączy bieg starczyło.<br>Miałem wrażenie, że się przez żyto przedziera, przez głogi, jałowce,<br>tarniny. O strachu zapomniałem i żal mi się go zrobiło. Wyszedłem mu<br>kilka kroków naprzeciw, na skraj pola. Był w tych samych butach, w tej<br>samej kurtce i w tej samej śnieżnej koszuli, jak się był do miasta