Człowiek, który zgłosił się do niego jako J-23, był podstawiony. W siatce działał zdrajca. I on, "Aptekarz", pojmował, że był podejrzewany, choć wszystko buntowało się w nim na myśl, że Krysia mogła uwierzyć w jego winę, i przeklinał siebie samego, że wcześniej nie rozpoznał niemieckiego agenta. Powinien - po śmierci radiotelegrafisty. Po zniknięciu Toczka. "Nie ma przypadków" - powtarzał sobie. - "Nie ma przypadków. Zlikwidowali radiotelegrafistę, żeby..." Zbliżał się do bramy na Hożej i zobaczył go stojącego przy wystawie sklepiku z torebkami. Stał swobodnie, paląc papierosa, jak młody człowiek czekający na dziewczynę. Przygładził bujną czuprynę. "Aptekarz" zrozumiał: Krysia go nie zauważyła, pomyślał, Krysia