zrobiliśmy coś najważniejszego w życiu. Nie piję w ogóle, mój mąż również, ale wtedy upiliśmy się oboje. Wracaliśmy do domu samochodem. Mieszkaliśmy dwie ulice dalej, myśleliśmy więc, że jakoś się uda. Oczywiście złapała nas zaraz milicja i kazali Edwardowi dmuchać w balonik. Pamiętam, że wysiadłam za nim i zaczęłam ich radośnie przekonywać, że sytuacja jest wyjątkowa, wypiliśmy, owszem, ale po to, żeby uczcić zakończenie zdjęć do filmu, o którym na pewno usłyszą.<br>I chyba usłyszeli.<br>13 grudnia zaczął się stan wojenny, a 17 grudnia, specjalnym rejsem samolotowym, z dziećmi, papugami i psami dyplomatów poleciałam do Paryża. Producent za pośrednictwem TASS-a