Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
słucham. Dziesiąta - nadal bez czasu. Potem ukołysany tańcem oceanu usypiam. Hańba! Budzę się parę minut po jedenastej. Fatalnie!
Dwunasta. Wiatr hałasuje takielunkiem, stacji wcale nie słychać. Gdzieś z boku dolatuje ciche "piu, piu, piu"... (Marsjanie-dranie?) Mijają minuty, sygnału nie podano. Może był o jedenastej...
Tak godzina za godziną do rana. Gambling - zmienić stację czy trzymać? Trzymać czy zmienić?
Denerwuję się. Do świtu jeszcze dwie godziny. Diabli wiedzą, kiedy znów uda się schwytać słońce.
Zmieniam. Trzymam teraz jakąś piekielnie odległą stację, która ma interferencje. Każde słowo, każdy dźwięk powtarza się dwa razy. Męka słuchać czegoś takiego. Zmienić?
Trzymam. I nagle w
słucham. Dziesiąta - nadal bez czasu. Potem ukołysany tańcem oceanu usypiam. Hańba! Budzę się parę minut po jedenastej. Fatalnie!<br> Dwunasta. Wiatr hałasuje takielunkiem, stacji wcale nie słychać. Gdzieś z boku dolatuje ciche "piu, piu, piu"... (Marsjanie-dranie?) Mijają minuty, sygnału nie podano. Może był o jedenastej...<br> Tak godzina za godziną do rana. Gambling - zmienić stację czy trzymać? Trzymać czy zmienić?<br> Denerwuję się. Do świtu jeszcze dwie godziny. Diabli wiedzą, kiedy znów uda się schwytać słońce.<br> Zmieniam. Trzymam teraz jakąś piekielnie odległą stację, która ma interferencje. Każde słowo, każdy dźwięk powtarza się dwa razy. Męka słuchać czegoś takiego. Zmienić?<br> Trzymam. I nagle w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego