Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
umiałem sobie wyobrazić.
Śnieg czekał za kratami, biały śnieg od horyzontu po horyzont, od Wisły aż do Jenisieju.
Dokąd pojadę przez mrozem skute powietrze?
Zesztywnieję wszystek, zanim pierwszy kur zapieje w stepowym chutorze.
Wyruszając w drogę słyszę, jak o kilkaset wiorst dalej kują zmarzlinę - tam, gdzie będzie mój grób.
Lecz raptem watażka z korytarza, którym idziemy na Sybir, każe skręcić i wprowadza mnie do rozległej sali zapewne na przesłuchanie.
Światło bije od dwu wysokich, zakratowanych okien.
Gdy prokurator spyta, czy pamiętam słowa cara Mikołaja I do obywateli warszawskich, odpowiem: - Tak, pamiętam, wasze wysokie błagorodije.
- Więc proszę powtórzyć z łaski swojej.
- Wówczas
umiałem sobie wyobrazić.<br>Śnieg czekał za kratami, biały śnieg od horyzontu po horyzont, od Wisły aż do Jenisieju.<br>Dokąd pojadę przez mrozem skute powietrze?<br>Zesztywnieję wszystek, zanim pierwszy kur zapieje w stepowym chutorze.<br>Wyruszając w drogę słyszę, jak o kilkaset wiorst dalej kują zmarzlinę - tam, gdzie będzie mój grób.<br>Lecz raptem watażka z korytarza, którym idziemy na Sybir, każe skręcić i wprowadza mnie do rozległej sali zapewne na przesłuchanie.<br>Światło bije od dwu wysokich, zakratowanych okien.<br>Gdy prokurator spyta, czy pamiętam słowa cara Mikołaja I do obywateli warszawskich, odpowiem: - Tak, pamiętam, wasze wysokie błagorodije.<br>- Więc proszę powtórzyć z łaski swojej.<br>- Wówczas
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego