pełnymi cukierków, mandarynek i cygar.<br> Czytając go jednak, przekonał się, mniej więcej od stronicy szesnastej, że <br>ksiądz Wais jest trudniejszy w pożyciu, niżby się to na pozór zdawało. Zacząwszy <br>bowiem od pięknej rewii filozofów i uczonych, którzy wierzyli w Boga, a których <br>długi zastęp stwarzał miłe poczucie bezpieczeństwa, ksiądz Wais raptownie otworzył <br>ogień na pozytywistów i agnostyków, nie podając sił liczebnych przeciwnika. <br>Odtąd z każdej stronicy wychylał się nowy wróg-fideiści, ontologiści, Kant - <br>a teolog, miażdżąc ich bez litości, stawał się tak samo bezwzględny dla czytelnika.<br> Grodzicki, który po dwukrotnym przeczytaniu ustępu o "rzeczy w sobie" truchlał <br>na sam wyraz: byt