i zaczął iść pod kątem prostym do kierunku dotychczasowej drogi, zmierzając tym samym ku obrywom wąwozu.<br>Zbliżał się do milczących, poszarpanych skał, jakby w każdej chwili ziemia miała się pod nim rozstąpić. Ohydny strach kurczył mu serce. Szedł jednak, wciąż tak samo wymachując rękami, które były przeraźliwie puste. Zatrzymał się raptownie i spojrzał w doliny, ku pustyni, gdzie stał "Niezwyciężony". Nie mógł go zobaczyć, statek znajdował się poza widnokręgiem. Wiedział o tym, lecz patrzał w rudawe u horyzontów niebo, z wolna wypełniające się kłębiastymi obłokami. Śpiew sygnałów sondy stał się tak słaby, że nie był pewien, czy nie jest to już