Idą obok Starościny,<br>Wzrok posępny, groźne miny,<br>Starościanki patrzą z trwogą<br>I zrozumieć wprost nie mogą,<br>Że Król tak się postponuje,<br>Bo to przecież zwykli zbóje!<br><br>Wreszcie obiad się zaczyna,<br>Już się krząta Starościna,<br>Biegną służki i lokaje,<br>Ten przynosi, ów podaje,<br>Leją trunki, jak potrafią,<br>A Król raczy się ratafią,<br>Starościnę wypić prosi,<br>Starościanek zdrowie wznosi<br>Pokrzykując: "Pij, Melchiorze!<br>Cóż to? Roch już pić nie może?<br>A dlaczego to Faustyn<br>Ma przed sobą kielich pusty?<br>Jak się hula, to się hula!<br>Proszę wypić zdrowie króla!"<br><br>Wkrótce każdy miał już w czubie,<br>A Król wołał: "Tak to lubię!<br>Pijcie! Dam dukatów