wykwita wąska, parafinowa twarz rebego. Oczy świecą wewnętrznym blaskiem, patrzą, nie widząc.<br>Rebe Eleazar każe zwołać starszyznę.<br>Wąskimi, mroczniejącymi uliczkami, gdzie, jak olbrzymie wodorosty, kołyszą się modlitewne cienie latarń, w rozwianym chałacie biegnie stary szames, wspina się po krętych schodach, wrzucając w nie domknięty otwór drzwi depeszę-szept: posłanie od rebego Eleazara.<br>- Halo! Czy Grand-Hotel? Proszę mnie połączyć z pokojem mistera Dawida Lingslaya. Halo! Halo-o-o! Czy mister Dawid Lingslay? Mówi sekretarz prezydium rady komisarzy koncesji anglo-amerykańskiej. Prezydium prosi pana uprzejmie o przybycie na tajne posiedzenie rady, o godzinie jedenastej przed południem. Tak jest, za godzinę. Możemy liczyć