wiatr. Bum, bum, bum. Muzyka, która zdziera nerwy, docierając do szpiku kości. Jedyne marzenie, aby się już to wszystko skończyło. Nic nie działa na tym "okręcie". Jedynie mózg, który torturuje człowieka... Ale przecież trzymam się, nie łamię. Jak się czuję? Czuję się, jak gdyby człowieka wybebeszyło na drugą stronę. Jak rękawiczkę. Jak starą brudną rękawiczkę. Mokrą oczywiście"<br><br> W jeden z takich paskudnych dni piszę, zapierając się o sztormdechę koi, piosenkę. Melodię pochwycił magnetofon wraz z akompaniamentem wiatru, tekst napisałem na odwrocie stron dziennika pokładowego. Grałem ją i śpiewałem nieskończoną ilość razy, wierząc w jej słowa bardziej niż w mapy pilotowe. Po