Ależ można, można. My pana podwieziemy.<br>Wepchnęli mnie pod plandekę, wóz ruszył, ale na Placu Trzech Krzyży zatrzymał się w korku. Przed nami jechały trzy inne suki, wypełnione młodymi ludźmi. Popatrzyliśmy na siebie i zanim auto zdążyło zwolnić całkowicie, wyskoczyło nas czterech. Milicjanci z bronią rutynowo krzyknęli "Stój, bo strzelam!", repetując pistolety. W tym momencie następni zaczęli wyskakiwać, z naszego i z sąsiednich wozów. Podniosłem się z jezdni, przebiegłem między samochodami na chodnik i poszedłem w stronę przystanku autobusu 107. Nikt mnie nie gonił. <br>Na zebraniu OZS-u wygłosiłem płomienne przemówienie, apelując do przyjęcia rezolucji, w której potępilibyśmy użycie siły wobec