legendę.<br><gap reason="sampling"><br><br><br>Jechali głębokim wąwozem, który bystra i szeroka już rzeka Sansretour wyżłobiła wśród wzgórz. Jechali na wschód, ku granicy księstwa Toussaint. Gorgona, Góra Diabła, wznosiła się nad nimi. Żeby popatrzeć na jej wierzchołek, musieliby zadzierać głowy.<br>Ale nie zadzierali.<br>Najpierw poczuli dym, w chwilę poźniej ujrzeli ognisko, a nad nim rożny, na których piekły się rozpłatane pstrągi. Ujrzeli siedzącego obok ogniska samotnego osobnika.<br>Jeszcze całkiem niedawno Geralt wydrwiłby, bezlitośnie wykpił i miał za totalnego idiotę każdego, kto śmiałby twierdzić, że on, wiedźmin, dozna wielkiej radości na widok wampira.<br>- Oho - powiedział spokojnie Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy, poprawiając rożny. - Popatrzcie tylko, co