Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Biada! Biada!

Pluj śmlał się i mówił po francusku.

- Przepraszam cię - zwrócił się do mnie. - U nas jest taki porządek, że we wtorki mówi się po francusku, w czwartki po angielsku, a w soboty po niemiecku. Ciotki chcą, żebym znał dobrze obce języki... Dzisiaj właśnie jest wtorek.

- Muszę już wracać, rodzice czekają... - powiedziałem wstając niezręcznie i podnosząc upuszczoną łyżeczkę.

Pocałowałem każdą z trzech sióstr w rękę i z uczuciem ulgi wyszedłem na ulicę.

"Wszystkie wrony podobne są do siebie - pomyślałem na widok przelatujących w górze ptaków. - I wróble... I kanarki... A człowiek - każdy inny."

Dumny z tego mądrego spostrzeżenia wsiadłem do
Biada! Biada!<br><br>Pluj śmlał się i mówił po francusku.<br><br>- Przepraszam cię - zwrócił się do mnie. - U nas jest taki porządek, że we wtorki mówi się po francusku, w czwartki po angielsku, a w soboty po niemiecku. Ciotki chcą, żebym znał dobrze obce języki... Dzisiaj właśnie jest wtorek.<br><br>- Muszę już wracać, rodzice czekają... - powiedziałem wstając niezręcznie i podnosząc upuszczoną łyżeczkę.<br><br>Pocałowałem każdą z trzech sióstr w rękę i z uczuciem ulgi wyszedłem na ulicę.<br><br>"Wszystkie wrony podobne są do siebie - pomyślałem na widok przelatujących w górze ptaków. - I wróble... I kanarki... A człowiek - każdy inny."<br><br>Dumny z tego mądrego spostrzeżenia wsiadłem do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego