wniosku, że jednak odda mnie do bydgoskiego gimnazjum, co pozwoli mu lepiej sprawować nade mną osobisty nadzór. A przecież, jak już wspomniałem, nie przebywał za często na wsi. Ta decyzja ojca ucieszyła mnie oczywiście, bo do internatu się nie wyrywałem. Jedyną dla mnie atrakcję związaną z Chyrowem, czyli piękną, granatową rogatywkę chyrowską ze złotą wypustką mogłem na razie i tak nosić. W niej to właśnie figuruję na grzbiecie Loli, na jednej z fotografii w zygmuntowym albumie. Tego, co mnie czekało w zwiąku z bydgoską edukacją, nie mogłem oczywiście przewidzieć. Na razie miałem przed sobą wspaniałe wakacje na własnym już, nieco kontrowersyjnym