Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
ze stacji meteorologicznej. Mimo że wiatr nie najtęższy, machina aż warczy. Ciągnę przewód i mierzę napięcie. Mały problem - prądnica generuje zmienny. Cudem w mokrej rupieciarni znajduję małą diodę. Mogę więc zmierzyć zwykłym woltomierzem triumfy inżynieryjne. 2 wolty. Viva Maria! Wprawdzie to nie jest znamionowe 6, ale malkontentom odpowiadam: a gdzie rower?
Łączę to wszystko z najmniejszą z posiadanych 3-woltową żarówką, zawieszoną pod sufitem kajuty. Woltomierz zostaje. Od tej chwili pełni obowiązki wiatromierza. Oczywiście, pozostaje drobiazg - wyskalować wolty w milach na godzinę. Cóż to jednak dla nas...
Do śmiechu. Nie ma bowiem nic gorszego, jak śmiertelnie poważne narracje z czegoś tak
ze stacji meteorologicznej. Mimo że wiatr nie najtęższy, machina aż warczy. Ciągnę przewód i mierzę napięcie. Mały problem - prądnica generuje zmienny. Cudem w mokrej rupieciarni znajduję małą diodę. Mogę więc zmierzyć zwykłym woltomierzem triumfy inżynieryjne. 2 wolty. Viva Maria! Wprawdzie to nie jest znamionowe 6, ale malkontentom odpowiadam: a gdzie rower?<br> Łączę to wszystko z najmniejszą z posiadanych 3-woltową żarówką, zawieszoną pod sufitem kajuty. Woltomierz zostaje. Od tej chwili pełni obowiązki wiatromierza. Oczywiście, pozostaje drobiazg - wyskalować wolty w milach na godzinę. Cóż to jednak dla nas...<br> Do śmiechu. Nie ma bowiem nic gorszego, jak śmiertelnie poważne narracje z czegoś tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego