Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 16
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
i moim trojgu dzieciom. Tego chciałem poszukać na Podhalu.

- Przyzna pan, komandorze, że był pan w sytuacji człowieka za burtą. Kto rzucił panu koło ratunkowe?

- Nikt. Naszą przyszłość musieliśmy zbudować sami. Przede wszystkim wynajęliśmy dom od górala, bez kuchni, ale za to z dziurami w dachu. Przez nie podziwialiśmy czasem rozgwieżdżone niebo. Ośrodkiem życia domowego stał się piec typu koza, ubikacją była zwykła sławojka. Opału nie mieliśmy, bo byliśmy bez pracy, czyli bez kartek i przydziału. Żona, która była dentystką, nie mogła otworzyć bez zezwolenia praktyki (a czekaliśmy na to rok), tonęliśmy więc w długach. Na dodatek nie znaliśmy tu nikogo
i moim trojgu dzieciom. Tego chciałem poszukać na Podhalu.&lt;/&gt;<br><br>&lt;who3&gt;- Przyzna pan, komandorze, że był pan w sytuacji człowieka za burtą. Kto rzucił panu koło ratunkowe?&lt;/&gt;<br><br>&lt;who4&gt;- Nikt. Naszą przyszłość musieliśmy zbudować sami. Przede wszystkim wynajęliśmy dom od górala, bez kuchni, ale za to z dziurami w dachu. Przez nie podziwialiśmy czasem rozgwieżdżone niebo. Ośrodkiem życia domowego stał się piec typu koza, ubikacją była zwykła sławojka. Opału nie mieliśmy, bo byliśmy bez pracy, czyli bez kartek i przydziału. Żona, która była dentystką, nie mogła otworzyć bez zezwolenia praktyki (a czekaliśmy na to rok), tonęliśmy więc w długach. Na dodatek nie znaliśmy tu nikogo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego