zwisające gałęzie, mając nadzieję, że tej nocy już nic się nie wydarzy.<br><br>Obudziłem się o świcie, jako pierwszy. Bolała mnie głowa, świat pływał przed oczami i straszliwie chciało mi się pić. Pożeracz Chmur spał jak zabity. Między jego łapami leżała Liska, jak w kołysce. Na grzbiecie, z łapkami w górze, rozkoszna niczym zabawka uszyta z wiewiórczych skórek. Wstałem ostrożnie, by nie obudzić tych dwojga. Marzyłem o wodzie. Czystej, zimnej, takiej prosto ze źródła. Napić się, aż do utraty tchu! Zmyć z siebie zaschniętą krew i piasek. Morskie fale kusiły tylko przez chwilę. Pomyślałem o cienkiej warstewce soli, jaką zostawia na skórze