Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się do mnie dobrym, filuternym uśmiechem, albo wbiegał truchcikiem na most i wsypywał mi do kieszeni garść pestek.

Ojca mego Jegor czcił, matki bał się, Tekłę uwielbiał. Tylko o Krysi nie umiał wyrobić sobie zdania. Gdy raz zagadnąłem go na ten temat, powiedział po namyśle:

- Panienka niby łaskawa, ale nie rozmowna. Nie to co ty, Adam Stanisławowicz.

Przywiązałem się do Jegora, oddawałem dla jego dzieci swoje zabawki, a czasem nawet podkradałem coś Krysi. Wtedy Krysia biegła na skargę do matki, matka mnie karciła, ojciec stawał w mojej obronie, a po paru tygodniach powtarzała się ta sama historia. Raz jednak, gdy poszło
się do mnie dobrym, filuternym uśmiechem, albo wbiegał truchcikiem na most i wsypywał mi do kieszeni garść pestek.<br><br>Ojca mego Jegor czcił, matki bał się, Tekłę uwielbiał. Tylko o Krysi nie umiał wyrobić sobie zdania. Gdy raz zagadnąłem go na ten temat, powiedział po namyśle:<br><br>- Panienka niby łaskawa, ale nie rozmowna. Nie to co ty, Adam Stanisławowicz.<br><br>Przywiązałem się do Jegora, oddawałem dla jego dzieci swoje zabawki, a czasem nawet podkradałem coś Krysi. Wtedy Krysia biegła na skargę do matki, matka mnie karciła, ojciec stawał w mojej obronie, a po paru tygodniach powtarzała się ta sama historia. Raz jednak, gdy poszło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego