Boczkowski speszony i spocony. <br>- Tak, słucham pana, szefie - Jassmont wyprostował się.<br>- Cóż, powstała pewna bardzo delikatna kwestia, że też na mnie wypadło, czy ja jestem dyplomata, jakiś minister Beck albo wiceminister Szembek? No, drogi panie Janie, niech pan sam osądzi.<br>Jassmont kurtuazyjnie milczał. Boczkowski wstał. Co on usiłuje mi tak rozpaczliwie powiedzieć - pomyślał Jassmont. A głośno zapytał: - Czy ma pan, szefie, jakieś zastrzeżenia do mojej osoby?<br>- Zastrzeżenia to za mocne słowo, ale uwagi, tak, o, na ten przykład powiem wprost, panie Janie, ten krawat. Fularowy krawat, pan wie, co to teraz znaczy. To jak kapelusz fasonu eden, pan to rozumie? <br>Zdezorientowany