Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Róża wyszli przed czwartą, ostatnie słońce dogorywało, posypując złociście miasteczko. Nie chcieli, aby na nich czekano. Domy przez zaciemnienie zdawały się opuszczone, przypominały trumny. Tęgi wigilijny śnieg na płotach i dachach zaparł się jak proszalny dziad, który nie wyjdzie, dopóki nie dostanie datku. Przejechał niemiecki patrol na motocyklu, środkiem ulicy, rozpylając podgrzany, słodkomdły fetor benzyny, oliwy i smaru do konserwacji broni. Śnieg jednocześnie skrzypiał, skwierczał, trzeszczał i szeleścił. Z ust sączyła się gęsta para, wianuszkami, nitkami, kłębami. Czuło się po niedzielnemu sztywne, mocne powietrze, przetkane igliwiem i dymem. Ciemniało, ale nadzwyczajnie, nie szarzało, granatowiało równo. U wylotu uliczki błysk, zapałka albo
Róża wyszli przed czwartą, ostatnie słońce dogorywało, posypując złociście miasteczko. Nie chcieli, aby na nich czekano. Domy przez zaciemnienie zdawały się opuszczone, przypominały trumny. Tęgi wigilijny śnieg na płotach i dachach zaparł się jak proszalny dziad, który nie wyjdzie, dopóki nie dostanie datku. Przejechał niemiecki patrol na motocyklu, środkiem ulicy, rozpylając podgrzany, słodkomdły fetor benzyny, oliwy i smaru do konserwacji broni. Śnieg jednocześnie skrzypiał, skwierczał, trzeszczał i szeleścił. Z ust sączyła się gęsta para, wianuszkami, nitkami, kłębami. Czuło się po niedzielnemu sztywne, mocne powietrze, przetkane igliwiem i dymem. Ciemniało, ale nadzwyczajnie, nie szarzało, granatowiało równo. U wylotu uliczki błysk, zapałka albo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego