Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
wtedy myślałam tylko: to j e s t koniec; i słyszałam jego słowa - dojdziesz do krawędzi, dojdziesz do krawędzi - zagryzałam wargi, nareszcie mówię: - Moja sakwa została w wąwozie. - On powiedział: - Poszukam jej, bo może się stoczyć. Odszedł. Wstałam zaraz. Do przepaści kilka kroków.
Wychyliłam się, patrzę w dół: gdyby tam runąć, pewna śmierć.
Uklękłam i zaczęłam powoli osuwać się na skraj zbocza, szepcząc modlitwę: - Boże, odpuść mi moje grzechy, a jeśli się ośmielę i popełnię jeszcze ten grzech ostatni Bóg widział, że nie miałam już innego wyjścia.
Nie, nie chciałam skoczyć w urwisko, ale z tych kęp zeschłej trawy nad przepaścią
wtedy myślałam tylko: to j e s t koniec; i słyszałam jego słowa - dojdziesz do krawędzi, dojdziesz do krawędzi - zagryzałam wargi, nareszcie mówię: - Moja sakwa została w wąwozie. - On powiedział: - Poszukam jej, bo może się stoczyć. Odszedł. Wstałam zaraz. Do przepaści kilka kroków.<br>Wychyliłam się, patrzę w dół: gdyby tam runąć, pewna śmierć.<br>Uklękłam i zaczęłam powoli osuwać się na skraj zbocza, szepcząc modlitwę: - Boże, odpuść mi moje grzechy, a jeśli się ośmielę i popełnię jeszcze ten grzech ostatni Bóg widział, że nie miałam już innego wyjścia.<br>Nie, nie chciałam skoczyć w urwisko, ale z tych kęp zeschłej trawy nad przepaścią
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego